Przeżyłam wczoraj szok. Po szyciu 17 spodni z bluz dresowych w tempie ekspresowym byłam bardzo zmęczona. Nadszedł piątek i dzień oddania spodni. Powinnam odpocząć od maszyn ale....w sobotę, tj. dzisiaj są urodziny Oli (przyjaciółki Patrycji- a bynajmniej niegdyś). Zaproszenie przyszło tydzień temu, ale przecież ja zawsze na wszystko mam czas i zwlekałam z szyciem a zwłaszcza z pomysłem na prezent. Z założenia miał to być prezent wykonany osobiście przeze mnie- tak zażyczyła sobie moja córka. Wygląda na to, że dumna jest z moich uszytków. Cieszę się bardzo. Ale córki zwykle wpatrzone są w mamy więc może powinnam brać na to poprawkę. Choć nie powiem, ostatnio słyszę jak sobie podśpiewuje "chcę być duża tak jak mama" lalalalala :-P Fajnie się tego słucha i serce rośnie ech.
Kiedy w piątkowe popołudnie oddałam spodnie od razu poleciałam pobuszować po sklepach w poszukiwaniu dodatku do szytego prezentu. Miałam zamiar kupić piórnik albo plecak, bo dziewczynka idzie we wrześniu do szkoły. I juz miałam kupić plecak kiedy coś zza ramienia mi mówiło "zadzwoń do Agnieszki". Agnieszka to mama Oli. Skusiłam sie i wybrałam numer w telefonie. I nagle moja mina przybrała inny wymiar. Ola ma 3 plecaki i 2 piórniki więc to zbędny prezent. Mój pomysł splajtował. Wyszłam ze sklepu z miną zbitego psa. Urodziny w sobotę a już zbliża się godzina zamykania sklepów. Co ja teraz dokupię? Wsiadłam do auta i z pustką w głowie jechałam...sama nie wiem dokąd. W ostatniej chwili zatrzymałam się przy Pepko. Znalazłam skarpety, rajstopki, papcie skarpetowe i to w kolorach pasujących do tych, które miałam wieczorem pociąć. Wzięłam więc, bo kolor to nie wszystko....było z Mini, księżniczkami i Hello Kitty. Normalnie świat zwariował. Przyjechałam do domu z rogalem na twarzy i wielką ulgą. W głowie miałam tylko- jak mi sie nic nie chce a muszę szyć. Najchętniej wykąpałabym się i wyłożyła swoje cztery litery na kanapie. Jeszcze lepiej gdyby mój mąż, straszny kibic, podał mi lampkę wina i wymasował plecy ale.... wizja realna była inna.
Zasiadłam do maszyny bo wiedziałam że nikt za mnie tego nie zrobi a czas leci. Godzina 21, oczy podparte zapałkami, maszyna i nożyczki....Robię więc.
Ale jaki rozmiar skroić. W grudniu szyłam na mikołaja legginsy i bluzę wiec pewnie za dużo się nie zmieniło. Znalazłam wykrój, tnę na oko licząc na to, że jeśli dodam lekko bokami i wydłużę to będzie dobra. Rękawki wzięłam z jakiejś sukienki szytej wcześniej w podobnym rozmiarze, zmierzyłam tylko pachy czy nie będzie za duży w podkroju. Dzianiny mają to do siebie, i za to je uwielbiam, że minimalne niedopasowanie da się łatwo skorygować.
Nie wiem co mnie pokusiło na aplikacje i dodatkowe stębnowanie ale zrobiłam to. Wkurzałam sie strasznie, bo nocą szyje się gorzej, a jeśli już się ozdabia to w ogóle kosmos. Szyłam do 1 w nocy. Skończyłam tylko tunikę i martwiłam się planowanymi legginsami. Ale co tam...jeśli się nie da rano to będzie chociaż to.
6:30 pobudka, ledwo otworzyłam oczy ale Gabrysia się wyspała i wołała, żeby ją wyciągnąć z łóżeczka. Szybka kawa, prysznic i jestem jak nowo narodzona. W pamięci tylko legginsy i prasowanie.
Legginsy kroiłam w tempie ekspresowym, dwa na raz. Jakoś poszło, bo legginsy szyje się szybko. Latałam jedynie między maszyną a dziećmi, bo to pić, bo to jeść, bo to pielucha.... Skończyłam o 10 rano całe przygotowania do urodzin. Przygotowane prezenty, ubrania dla Patrycji, zmęczona już Gabrysia i mama w rozsypce. W ostatniej chwili Patrycja wpadła na pomysł laurki. Pomagałam jej wyklejać, żeby kleju nie zostawiła i nie wybrudziła tła. Malowała już sama. W końcu ma 5 lat i ładnie jej to idzie.
Na koniec zdjęcia i wszystko do pięknej torebki w księżniczki, a dokładniej w Kopciuszka :-P
Po takim pędzie czas odpocząć, dzisiaj nie szyje już nic ale jutro ....
Kiedy w piątkowe popołudnie oddałam spodnie od razu poleciałam pobuszować po sklepach w poszukiwaniu dodatku do szytego prezentu. Miałam zamiar kupić piórnik albo plecak, bo dziewczynka idzie we wrześniu do szkoły. I juz miałam kupić plecak kiedy coś zza ramienia mi mówiło "zadzwoń do Agnieszki". Agnieszka to mama Oli. Skusiłam sie i wybrałam numer w telefonie. I nagle moja mina przybrała inny wymiar. Ola ma 3 plecaki i 2 piórniki więc to zbędny prezent. Mój pomysł splajtował. Wyszłam ze sklepu z miną zbitego psa. Urodziny w sobotę a już zbliża się godzina zamykania sklepów. Co ja teraz dokupię? Wsiadłam do auta i z pustką w głowie jechałam...sama nie wiem dokąd. W ostatniej chwili zatrzymałam się przy Pepko. Znalazłam skarpety, rajstopki, papcie skarpetowe i to w kolorach pasujących do tych, które miałam wieczorem pociąć. Wzięłam więc, bo kolor to nie wszystko....było z Mini, księżniczkami i Hello Kitty. Normalnie świat zwariował. Przyjechałam do domu z rogalem na twarzy i wielką ulgą. W głowie miałam tylko- jak mi sie nic nie chce a muszę szyć. Najchętniej wykąpałabym się i wyłożyła swoje cztery litery na kanapie. Jeszcze lepiej gdyby mój mąż, straszny kibic, podał mi lampkę wina i wymasował plecy ale.... wizja realna była inna.
Zasiadłam do maszyny bo wiedziałam że nikt za mnie tego nie zrobi a czas leci. Godzina 21, oczy podparte zapałkami, maszyna i nożyczki....Robię więc.
Ale jaki rozmiar skroić. W grudniu szyłam na mikołaja legginsy i bluzę wiec pewnie za dużo się nie zmieniło. Znalazłam wykrój, tnę na oko licząc na to, że jeśli dodam lekko bokami i wydłużę to będzie dobra. Rękawki wzięłam z jakiejś sukienki szytej wcześniej w podobnym rozmiarze, zmierzyłam tylko pachy czy nie będzie za duży w podkroju. Dzianiny mają to do siebie, i za to je uwielbiam, że minimalne niedopasowanie da się łatwo skorygować.
Nie wiem co mnie pokusiło na aplikacje i dodatkowe stębnowanie ale zrobiłam to. Wkurzałam sie strasznie, bo nocą szyje się gorzej, a jeśli już się ozdabia to w ogóle kosmos. Szyłam do 1 w nocy. Skończyłam tylko tunikę i martwiłam się planowanymi legginsami. Ale co tam...jeśli się nie da rano to będzie chociaż to.
6:30 pobudka, ledwo otworzyłam oczy ale Gabrysia się wyspała i wołała, żeby ją wyciągnąć z łóżeczka. Szybka kawa, prysznic i jestem jak nowo narodzona. W pamięci tylko legginsy i prasowanie.
Legginsy kroiłam w tempie ekspresowym, dwa na raz. Jakoś poszło, bo legginsy szyje się szybko. Latałam jedynie między maszyną a dziećmi, bo to pić, bo to jeść, bo to pielucha.... Skończyłam o 10 rano całe przygotowania do urodzin. Przygotowane prezenty, ubrania dla Patrycji, zmęczona już Gabrysia i mama w rozsypce. W ostatniej chwili Patrycja wpadła na pomysł laurki. Pomagałam jej wyklejać, żeby kleju nie zostawiła i nie wybrudziła tła. Malowała już sama. W końcu ma 5 lat i ładnie jej to idzie.
Na koniec zdjęcia i wszystko do pięknej torebki w księżniczki, a dokładniej w Kopciuszka :-P
Po takim pędzie czas odpocząć, dzisiaj nie szyje już nic ale jutro ....
ulala..aleś poszalała kobieto...
OdpowiedzUsuńpiękne:)
dzięki, a to szaleństwo kosztowało mnie parę godzin snu
UsuńPięknie to wszystko razem wygląda :)))
OdpowiedzUsuńLubię czytać takie opisy, bo to świadczy o tym, że nie tylko ja lubię wszystko robić na przysłowiową "ostatnią chwilę" ... uwielbiam to między innymi za to, że dopiero wtedy dostaje się powera i weny twórczej :)))
Z drugiej strony strasznie wyczerpuje taki wyścig z czasem :)))
Gratulacje Melu, że tak się to wszystko super udało i pięknie ze sobą pasuje :)))
No a Hello Kitty to hit sezonu od kilku sezonów, więc w prezentach być musi hihihi :)))
oj Edyta...masz racje w całym wpisie
UsuńDobrze, że Cię podkusiło na tą aplikację, bo w komplecie z legginsami wygląda na pewno obłędnie :)
OdpowiedzUsuńSama aplikacja strasznie mi się podoba :)
aplikacje mnie zachęciła do robienia innych, mam pomysły, tylko trzeba będzie je wcielać w życie
UsuńTyle pracy sobie na zucilas ale opłacało się wszystko takie piękne a geterki cudo , bluzkę fajnie wymyśliłaś ciekawy ten pomysł. Ale chciałam zapytać gdzie można taki fajny materiał kupić na geterki ja bym może mojej uszyła bo ze wszystkiego już wyrasta . Bombowe ubranka , A laurka śliczna.
OdpowiedzUsuńdzianinki kupuje tutaj: www.ekodzianiny.pl bo wiem, ze Pela ma z Teofilowa
UsuńPotwierdzam :)))
UsuńŚwietny sklep, super dzianinki :)))
aplikacja z dzianiny-mistrzostwo! kiedy ja przestane bać się szycia dzianin? chyba kiedy w końcu kupię overlock ;) jubilatka pewnie zadowolona z prezentu...
OdpowiedzUsuńdzianiny nie są straszne ale efekty są lepsze jak się ma sprzęt. Dorotko owerlock i coverlock to super sprawa i warto odkładać i zainwestować. Trochę wprawy i doświadczenia w szyciu i możesz szyć ciuchy jak ze sklepu, a przy tym są oryginalne i nikt praktycznie Cie nie powieli
UsuńNo jesteś wprost niemożliwa, genialna i pomysłowa, a do tego jeszcze zorganizowana na maksa. Wątek "Latałam jedynie między maszyną a dziećmi, bo to pić, bo to jeść, bo to pielucha...." mnie rozbroił całkowicie. Podziwiam!!!! A zestaw jest zjawiskowy i ta rewelacyjna aplikacja, że też Ci się chciało w nocy, dziubać jeszcze kwiatek.
OdpowiedzUsuńA te 17 par spodni z bluz? O losie, co to za hurt był?
dziękuje, ze tak mnie oceniasz. Przyznaję, że zorganizowana jestem ale czasem bardzo to wyczerpuje (jak mam duużo zajęć). Ja cały czas się sobie dziwię, ze chciało mi się tej aplikacji w nocy, ale bynajmniej wiem na co bym się kolejny raz porwała szyjąc w nocy:-)
Usuńa te spodnie o których mowa to z tych bluz, które pokazałam wcześniej- cała grupa taneczna - 17 szt :-)
No to dałaś czadu, obszyć całą grupę taneczną i jeszcze prezent urodzinowy. Chylę czoła i życzę szybkiej regeneracji, żeby maszyna nie wystygła i nie zmarnował się potencjał, który w Tobie drzemie :)
Usuńno kochana już odpoczęłam i zdążyłam uszyć sukieneczkę, którą wkrótce pokażę. Na razie robię projekty aplikacji i mam trochę przeróbek
UsuńTo jest śliczne :) Wszystko tak ładnie dopasowane kolorystycznie i starannie uszyte :)Naprawdę śliczności. A zawrotna ilośc spodni dla grupy tanecznej - szczerze podziwiam i chylę czoła :):)
OdpowiedzUsuńdziękuje SUS, buziaczki :-* całe szczęście na te spodnie miałam kilka dni
Usuń